I nagle lokal zakończył swoją działalność. Wielka szkoda, bo od mojego pierwszego pobytu byłam tam jeszcze kilka razy i było bardzo sympatycznie. Teraz na miejscu "Kawki z kotem" znajdziecie "30 Koszyków". Nazwa mnie trochę zmartwiła, bo jakaś taka bezbarwna mi się wydaje, ale wiem, że jedzenie wegańskie tam pozostało. Kto wie? Może jest jeszcze lepiej? Zupełnym przypadkiem natknęłam się na facebooku na wydarzenie o nazwie „Weekendowy bufet wegański” w nieznanym mi dotychczas lokalu Kawka z kotem. Tak się złożyło, że miałam wolny sobotni poranek i przyjaciółkę ze Szczecina, z którą chciałyśmy wyjść z domu i – mimo mrozu – zabawić się w mieście. Ubrałyśmy się więc ciepło i wyruszyłyśmy na warszawski Plac Konstytucji, gdzie całkiem niedaleko można tę knajpkę znaleźć. (R. oczywiście wybrał się razem z nami, w końcu nie ma to jak własny, personalny szofer i pilot podróży ;)) PRZESTRZEŃ Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce, szybko okazało się, że knajpka ta mieści się dokładnie tam, gdzie kiedyś znajdowała się dosyć specyficzna kawiarnia „Kawka”. Pamiętam ją jeszcze z czasów studenckich, kiedy biegałam do biblioteki na Koszykową i wielokrotnie mijałam ją w pośpiechu zaglądając nieco podjerzliwie do jej wnętrza. Coś mnie w niej intrygowało, ale jednocześnie odpychało. Raz chyba nawet zatrzymałam się tam z koleżanką na kawę, tyle że teraz zupełnie nie pamiętam, jakie uczucia tej wizycie towarzyszyły. Pamiętam jedynie, że byłyśmy niezwykle ucieszone faktem, że idzie wiosna, i że właśnie zerwałyśmy się z jakiegoś niezwykle nudnego wykładu. W każdym razie dawna „Kawka” stała się „Kawką z kotem” i zamieszkały w niej różnnego rodzaju koty poduszkowe, lampowe, pluszowe i filcowe. Koty zaistniały również na filiżankach oraz na podstawkach do szklanek, krótko mówiąc zwierzaki te zdecydowanie opanowały całą tę przestrzeń , a że mam dużą do nich słabość, to mną również bardzo szybko zawładnęły. JEDZENIE Zasiadłam w przepastnym, bardzo wygodnym fotelu i zabrałam się do pałaszowania przysmaków przygotowanych na wspomniany weekendowy bufet wegański. Było naprawdę smacznie. Wszystkie dania zostały przygotowane bez glutenu i za opcję „jesz, ile chcesz” wystarczyło zapłacić 20 zł. Spośród takich dań jak: • pieczone warzywa korzeniowe • ziemniaczana sałatka z pestkami słonecznika • hummus z czarnuszką • pasta “jajeczna” ze szczypiorkiem • smalec z fasoli z cebulką i majerankiem • pieczywo • twarożek jaglany a la sernik z rodzynkami • musli owsiane z orzechami i owocami + mleko roślinne do wyboru Najbardziej smakowały mi pieczone warzywa. Ich ciekawa słodycz pysznie komponowała się z sosem czosnkowym, do którego nie od dziś mam dużą sympatię. Na wstępie zafascynowałam się też musli z mlekiem migdałowym, chociaż tego typu danie nie wymaga chyba specjalnego kunsztu kulinarnego. Sprawdziłam po prostu, że to ciekawa alternatywa w stosunku do owsianek, które ostatnio jem na wodzie. Urzekł mnie również smalec oraz hummus z czarnuszką. Najmniej smaczny był chyba deser chia, czegoś mu brakowało. Niby były tam migdały, orzechy oraz jagody goji, ale mimo to wydawał się mdły. Jest też oczywiście szansa, że to moje niewyrobione podniebienie nie poznało się na nim albo że zwyczajnie nie jest w moim guście, tak czy owak nie mogę go polecić z czystym sercem. OBSŁUGA Przy okazji deseru nawiązałam również dodatkowy kontakt z panem z lokalu. Zasmuciłam się trochę, gdy odkryłam, że pan zupełnie nie wie, co jest napisane w facebookowym wydarzeniu. Zapytałam go o rodzaj deseru, który mi przysługuje w kwocie 20 złotych i niestety pan nie umiał mi odpowiedzieć na zadane pytania, a w chwili ciszy nijak nie próbował wybrnąć z tej sytuacji. W końcu sama wybrałam się po telefon i rozwiązałam ten problem. Trochę smutne. To już drugi lokal, który odwiedziłam i w którym sprzedawcy nie wiedzieli, co w ich fanpage’u piszczy. Wielka szkoda, że tak się dzieje, bo niszczy to wizerunek lokalu i zawsze wtedy mamy wątpliwości, czy chce się do takiego miejsca wracać. Kawiarnie, restauracje, bary i puby, to według mnie dobrej jakości jedzenie i picie oraz właśnie sympatyczna obsługa, z którą można po przyjacielsku zagadać i liczyć na pewnego rodzaju dopieszczenie. ROZRYWKI Tym, co jest niekwestionowanym plusem lokalu są na pewno gry planszowe. Na półkach znajdziecie tam nie tylko oklepane Scrabble czy szachy, ale również Wojny Ryżowe, Samuraja, Dixit, Czarne Historie (te dwie ostatnie to bardzo ciekawe gry towarzyskie), oraz Świat Dysku i Exploding Kittens, które jak się potem okazało, skradły moje serce. OCENA
W związku z tym, że jest to moja pierwsza recenzja tego typu, to wypadałoby wymyślić jakiś sposób oceniania miejsc, które odwiedzam. Matematyczką ani socjologiem z aparatem badawczym nie jestem, więc może po prostu pozostanę przy gwiazdkach, zatem „Kawkę z kotem” oceniam na:
1 Komentarz
|
Archiwa
Wrzesień 2018
Kategorie |