Jest takie słynne powiedzenie, że nie odchodzi się z firmy, tylko od konkretnego managera. Myślę, że podobnie jest z treningami, szczególnie wtedy gdy czujemy się początkującymi - żółtodziobami i wiemy, że sami nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Wtedy szukamy ludzi. Szukamy takich osób, dla których nie będziemy obojętni. Szukamy tych, którzy wciągną nas w swój świat, w swoją pasję. Miejscówka, piękna wyfroterowana, drewniana podłoga i wszelkie lansiarskie gadżety są wtedy na dalszym planie, bo to jogin i jego świat się liczy.
Niektórzy nauczyciele jogi twierdzą, że w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z tak zwanym jogińskim supermarketem. Ludzie biegają po różnych zajęciach. Próbują wszystkiego po trochu. Tu łykną vinyasę, tam asthangę, porozciągają się na hatha jodze i zakończą jogą kundalini. Zrobią kilka fotek na Instagrama, pochwalą się na Facebooku, że w tym tygodniu wyrobili swoją normę i wszyscy są zadowoleni. Pewnie tak, pewnie jest grono takich osób, ale są też tacy, którzy zwyczajnie poszukują dobrych zajęć. Takich zajęć, które będą miały w sobie coś więcej niż tylko dobrą lokalizację i “niewidzialnego” nauczyciela. “Niewidzialny” jogin, to taka persona, która na zajęciach zamienia się jedynie w wyginające się ciało. Nie angażuje się w to, co dzieje się w grupie. Robi swoje. Asana za asaną. Ćwiczy na swojej macie, czasem błędnym wzrokiem przebiegnie salę i wraca do swojego flow. To ktoś, kogo pięć minut po zajęciach się nie pamięta. Niestety supermarket jogiński opiera się nie tylko na niesfornych i nieokrzesanych praktykujących, ale również na nauczycielach, którzy w pewnym momencie swojego życia wpadli na pomysł, że zrobią papier i będą uczyć jogi. Robią światowe kursy, rozwijają się fizycznie w błyskawiczny sposób, ich ciało staje się niezwykle elastyczne, ale zapominają często o przygotowaniu psychiki, o tym duchowym aspekcie, który paradoksalnie akurat w jodze jest tak bardzo ważny. A może wcale nie? Może czasem wynika to po prostu z lenistwa? Łatwiej jest nie brać odpowiedzialności. Powiedzieć sobie, że przecież każdy jogin ma przed sobą własną, indywidualną ścieżkę i lepiej się nie mieszać. Niech każdy zostanie sam ze sobą w swoich zmaganiach. A może są też tacy praktykujący, którzy są na tyle duchowo rozwinięci, że im wszystko jedno? Może to ja wymagam za wiele? Nie wiem, ale cieszę się, że miałam szczęście i że moje pierwsze zajęcia jogi, mimo że prowadzone w fitness clubie, były tak bardzo udane. Sławka, bo tak nazywała się pierwsza joginka, którą poznałam, zaraziła mnie jogą w sekundę. Śmiałam się swego czasu, że to joga znalazła mnie, a nie ja jogę. Pamiętam, jak osobiście podeszła do mnie po zajęciach i zapytała się, czy mi się podobało i czy dam się w to wciągnąć. Czasem wspólnie wypracowywałyśmy daną pozycję. Nigdy nie czułam się anonimowa, jedna z wielu i wiem, że inni na sali mieli podobne poczucie. Zawsze lubiłam wchodzić w relacje uczeń - mistrz. Bardzo szanuję ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, znają się na czymś lepiej ode mnie, potrafią zainteresować tym, co ich pasjonuje. Pewnie to jest powód, dla którego tak zapamiętale szukam joginów z prawdziwego zdarzenia. I nie chodzi o wszystkowiedzącego, mistycznego wschodniego guru, który odkryje przede mną wszystkie tajemnice wszechświata, ale zwyczajnie potrzebuję kogoś, kogo będę mogła uznać za autorytet, do kogo będę w stanie się zwrócić i kto razem ze mną ucieszy się z moich postępów i pofascynuje się jogą i tym, co z jogą związane. Dlatego nie chciałabym, aby jogini pozbywali się tego nauczycielskiego zacięcia. Uważam, że jak każdy nauczyciel mają swoją misję, cel nauczania, który niestety wymaga od nich poświęceń, stawiania sobie pewnych wyzwań i realizowania pewnych konkretnych założeń. Idąc na zajęcia chcę mieć poczucie rozwoju, chcę wierzyć, że osoba, na której zajęciach jestem wie do czego dąży i panuje nad konkretnym programem. A że czasem się potknie i nie zawsze wszystko się uda, to już inna sprawa. Kiedy nauczyciel da się polubić i zasłuży sobie na szacunek, to ma swoich stałych uczniów i tacy praktykujący są w stanie mu bardzo wiele wybaczyć. Po różnorodnych poszukiwaniach zebrałam listę swoich ulubionych warszawskich joginów, którzy całkowicie mieszczą się w mojej definicji dobrego nauczyciela. Polecam zajęcia z każdym z nich, chociaż od razu powiem, że grupa jest bardzo wybiórcza, bo jak szybko zauważycie wszyscy specjalizują się w jodze dynamicznej. Zachęcam Was do sporządzenia własnej, indywidualnej listy z ulubionymi nauczycieli, szczególnie jeśli Wasza praca nie pozwala Wam na regularność i musicie żonglować grafikami zajęć szkół jogi.
0 Komentarze
|