O losach karty Multisport w szkołach jogi Ilu z Was zrezygnowało z zajęć sportowych mimo, że je skrzętnie zaplanowało? Spakowaliście już wszystkie manatki, zawiesiliście matę na plecach i odhaczyliście w kalendarzu, że oto tego dnia, o tej porze majestatycznie i z pełną gracją będziecie wchodzili w pozycję niewzruszonego wojownika w swojej ulubionej szkole jogi. Aż tu nagle niespodzianka, dzień toczy się zupełnie nie tak jak byśmy tego chcieli. Toniemy w projektach, dzieci chorują i wszystko idzie kompletnie nie tak. Marzenia, o tym by stanąć wreszcie na głowie lub zrelaksować się w ulubionej pozycji stają się zupełnie nierealne. Zarobieni po uszy próbujemy znaleźć sposób na to, by w tym szybkim i zaskakującym życiu nie zaniedbać rodziny, wywiązać się z codziennych obowiązków i zadań (dentysta, zakupy) oraz pogodzić to wszystko z jogą. Pewnego razu zdeterminowana zdecydowałam, że tym razem nie skapituluję. Mimo, że była jakaś 17:30 - 18:00 – a ja wciąż siedziałam w pracy – uznałam, że muszą być gdzieś w Warszawie zajęcia Vinyasa lub Asthanga dla „pracoholików”. Zaczęłam przeszukiwać internet i coraz bardziej mój zapał spadał. Okazało się, że niewiele zostało szkół, które honorują karty Multisport. Co więcej, znalazłam informacje, że firma Benefit, która tę kartę rozpowszechnia wśród pracodawców, zachowuje się bardzo nie fair w stosunku do właścicieli szkół jogi. Jak stereotypowy, klasyczny monopolista wykorzystuje chwilową siłę na rynku i wywiera presję na swoich partnerach. Informację tę oczywiście podzieliłam na czworo, bo jest możliwe, że właściciele szkół też mogli zawinić w jakiejś mierze, i że prawda może leżeć gdzieś po środku. Temat absolutnie nie jest świeży, bo artykuł o tym na portalu jogajoga został opublikowany w 2013 roku, ale dla takich przeciętnych praktykujących jak ja nie umiera ani nie dezaktualizuje się. Straciłam równie dużo, co obie strony zaangażowane w konflikt. Pracując w korporacji przez takie zachowania przedsiębiorców nie chodzę na jogę tak często, jak bym mogła. Sytuacja ta sprawiła też, że nie jestem w stanie praktykować jogi szerzej, poznawać nowych nauczycieli i szukać swojego mistrza, a także testować różne metody i style. Niestety kwestie finansowe blokują mnie, i karta Multisport staje się też jedyną furtką do tego, by móc chodzić na zajęcia częściej niż dwa razy w tygodniu. Pracodawcom trudno jest zrezygnować z karty Multisport, bo z rekrutacyjnego punktu widzenia, tego rodzaju profit to doskonały wabik na utalentowanych kandydatów i właściwie standard na rynku pracy. Wielkie, kilkutysięczne firmy nie będą się rozmieniały na drobne i nie będą zawierały tysiąca umów z pomniejszymi szkołami jogi. Skupią się na tym, co najbardziej uniwersalne i najbardziej praktyczne z ich punktu widzenia. W związku z tym nie wycofają się z takiej karty jak Multisport, no może wybiorą konkurencyjną ofertę, podobną do tej oferowanej przez Benefit System. Tym, co zmartwiło mnie najbardziej to reakcje, jakich doświadczyłam podczas jednego z Międzynarodowych Dni Jogi na Polach Mokotowskich. Była piękna upalna niedziela i park usłany tysiącem mat. Wtedy nie miałam pojęcia o całym konflikcie. Zupełnie nieświadoma podeszłam do kilku stoisk warszawskich szkół jogi i próbowałam dowiedzieć się, jakie są zajęcia oraz czy jest w nich honorowana karta Multisport. Za każdym razem byłam traktowana z góry i z jakąś kompletnie niezrozumiałą wyniosłością. Jestem całym sercem za jogą i wielką sympatią darzę wszystkich jej miłośników, ale wtedy w promieniach czerwcowego słońca poczułam wielki zawód. I co więcej, zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno to akurat jogińskie szkoły są bez winy, czy może konflikt nie jest dużo bardziej złożony W każdym razie dla leniwych i zabieganych podrzucam warszawskie szkoły jogi, które aktualnie uwzględniają karty Multisport w różnych formach. Szczególnie polecam studio CENTRUM JOGA na Brackiej oraz JOGA KLUB przy ulicy Chałubińskiego. Pierwsza szkoła ma niezwykle charyzmatyczną właścicielkę Małgorzatę Baranowską. Mimo, że zawsze z zamkniętymi oczami wybiorę Asthangę i Vinyasę, to Gosia pokazała mi, że zajęcia Sivananda mają naprawdę niesamowity charakter i potrafią zaskoczyć każdego, kto na takich zajęciach się pojawi. To tam udało mi się kiedyś poradzić sobie z różnymi negatywnymi emocjami i wydarzeniami, które nagle na mnie spadły. Było to niezwykłe doświadczenie dziejące się kompletnie poza moją świadomością. Napięcia fizyczne, które spowodował wówczas stres zniknęły, a w ich miejscu pojawiła się ulga. Gosia pozostawia też na swoich zajęciach bardzo wiele swobody dla praktykującego, daje przestrzeń, ale jest na wyciągnięcie ręki, zawsze obok. Sprawia, że zawsze przy niej czuję się bezpiecznie, jak przy prawdziwym mistrzu. Z kolei to dzięki Joga Klubie w ogóle dałam się zarazić jogą. Teraz niestety Wojtka jogina ani Agnieszki tam nie ma, ale otwarta i życzliwa atmosfera tej szkoły, wyrozumiałość na różne ludzkie ograniczenia oraz koncentracja na dynamicznej jodze powodują, że tam również często wpadam. Nie do przecenienia jest też sama miejscówka obydwu szkół – właściwie środek centrum, blisko metra i wielu linii tramwajowych. ADI SHAKTI – ul. Łowicka 19 lok. 1
AKADEMIA HATHA JOGI Sławomira Bubicza – ul. Wałowa 3 BIORELAX – Mickiewicza 72 CENTRUM JOGA ŻOLIBORZ – Paska 10 Wiktora Morgulec DOBRZE MI TU – Bracka 18lok70 HAPPY YOGA – ul. Łowicka 21 JOGA BIAŁA - ul. Mlecznej Drogi 16 JOGA ! CENTRUM Adama Bielewicza – Koncertowa 8 JOGA ! CENTRUM Adama Bielewicza – Pankiewicza 1 JOGA KLUB – Chałubińskiego 8 JOGA STUDIO Grzegorza Nieściera – Grzybowska 37 A JOGA NA KOLE – Jana Brożka 17 OM ŚRODEK Leszek Kawa – Świętokrzyska 31/33 CENTRUM JOGA – Żurawia 22 SAMADHI JOGA – Mielczarskiego 1 E SHAKTI SZKOŁA JOGI – Lwowska 17/19 ZACISZE JOGI – Łodygowa 22 FITOLOGY - Siedmiogrodzka 1 JOGA STUDIO SASKA KĘPA - Elsterska 3a Jeśli znacie jeszcze jakieś szkoły, których nie udało mi się zidentyfikować, to podzielcie się. Z chęcią je tutaj dodam, a przy okazji odwiedzę.
0 Komentarze
Odpowiedz |